1). 22.02.2010-dziś miałam imieninki.Powoli zdrowieję. Jest fajnie.Ciekawe co będzie jutro
2). 23.01.2010-pierwszy spacerek na podwódku od ponad tygodnia.Już mam powoli dość takiej brzydkiej pogody.
--------------------------
Witam serdecznie po kolejnych dwóch dzionkach mej nieobecności. Jakoś tak dziwnie się układa, że w każdy jeden weekend nie chce mi się nic robić, nawet kilku słówek skrobnąć. Uwielbiam weekendy bo wtedy rodzice mają dla mnie mnóstwo czasu, zwłaszcza Tatuś, który w trakcie tygodnia nie może mi poświęcić tyle czasu ile bym chciała. Tak lubię się z nim bawić a czasem nawet droczyć troszeczkę. I wiem, że choć spojrzy na mnie troszkę groźniejszym wzrokiem, kiedy wyłączę (chyba mówi się zresetuje ale nie jestem tego do końca pewna) mu komputer kiedy robi coś ważnego albo naprzykład klepnę rączką w klawiaturę to jednak i tak bardzo mnie kocha. A to co robię to przecież doskonały sposób żeby zwrócił na mnie uwagę, przerwał choć na chwilkę pracę i pobaraszkował ze mną chociaż kilka minutek. I muszę przyznać, ze czasem daje się na to namówić. Szkoda że nie za każdym razem. Trudnoooo. Wtedy idę do Mamusi by jej troszkę "urozmaicić" dzionek. Trochę ruchu przecież każdemu z nas się przyda. Dziś jednak trochę przesadziłam z tym moim ruchem. Nie wiem dlaczego ale zawsze jestem taka rozbrykana, kiedyś było inaczej. A teraz wydaje mi się czas tak szybko płynie, dzionek za dzionkiem a ja chcę dotknąć wszystkiego co nowe. Tyle jest rzeczy o których nic jeszcze nie wiem. Ale mój troszkę uparty charakterek, i wścibski nosek powodują że wiem coraz więcej. Naprzykład dziś dowiedziałam się przy okazji moich "testów" że nie wolno absolutnie zrzucać kartonu z mleczkiem na podłogę. Niestety dowiedziałam się za późno ale jak mówi Tata najlepiej człowiek uczy się poprzez doświadczenie. Chyba ma rację, ja już nigdy nie wyleję mleczka. Z powodu mojego niedobrego zachowania ominęło mnie bowiem smaczne kakao. Bardzo tego żałuję. Stało się .Jak to mówią żal żalem a kakao i tak nie było. Idę na małe co nieco, Mamusia zrobiła mi smaczniusią kanapeczkę a od kiedy zdrowieję to mogę jeść, jeść i jeszcze raz jeść. Ale to podobno po chorobie dobrze. Uciekam.PaaaaaaaaaaaaaaaaaMartunia
Dodane przez MARTĘ dnia 1 marca 2010 roku. Godzinka 19:03
Witam wszystkich i mocno ściskam. Znowu muszę Was przeprosić za te 2 dzionki zupełnej ciszy ale tyle się wokól mnie działo, że naprawdę nie miałam czasu żeby skrobnąć choć kilka słów. Mam nadzieję że się na mnie nie pogniewacie. Od piątku nie mam ani chwilki wytchnienia. Tego dnia rano rodzice postanowili, że muszę pojechać do lekarza na sprawdzenie mojego aktualnego samopoczucia. Nie muszę Was chyba bardzo przekonywać, iż nie byłam zadowolona z takiego obrotu sprawy. Przyznaję szczerze, że wizyta u lekarza napawa mnie jakims niewytłumaczalnym lękiem. Zwasze z calutkich sił staram się opanowac, tłumaczę sobie że jestem duża, że to nic strasznego i że tak naprawdę to nie ma się czego bać. Wszystko jest ok, dopóki nie zobaczę Pani w białym fartuchu.........wtedy włącza się we mnie jakaś syrena alarmowa i choć z bólem to przyznaję się-wyję wtedy strasznie. Pierwszym razem to wystraszyłam Mamusię tak mocno , że prawie wypuściła by mnie z rąk, teraz jest już było lepiej. Ale zawsze moje jęki i wrzaski "troszkę" ją rozstrajają. I tak spokojnie znosi moje "ekscesy". Krzyczałam tak mocno , że Pani Doktor nie mogła mnie osłuchać. No i doigrałam się. Myślałam naiwnie ze badanie rozejdzie się po kościach jeśli będę.......zdetereminowana. Nic z tych rzeczy, trafiłam jeszcze gorzej, bo na prześwietlenie. Tam dopiero był ze mną cyrk. Teraz jest mi bardzoooo wstyd. NIe zapomnę wzroku Mamy, wiem że ją zawiodłam. Ale cóż, obiecałam sobie być następnym razem opanowaną. Mam nadzieję, że kolejna wizyta nie nastąpi zbyt szybko. Niestety Pani kazała mi postawić banieczki. Właśnie wczoraj spotkała mnie ta wątpliwa przyjemność. Broniłam się, krzyczałam i robiłam wszelkie możliwe "wygibasy" ale nic to nie dało. Jak zwykle. To takie dziwne uczucie. Na szczęście też już jest po wszystkim i mogę z powrotem dokazywać. Za to wczoraj rodzice zabrali mnie do Babci i Dziadka. Tak bardzo za nimi tęskniłam. Nie widziałam ich prawie 2 tygodnie. Szkoda tylko że bylismy u "Dziadków" tak późno. Babci rączki się ode mnie nie odrywały. Moje od niej zresztą też. Obiecałam Babci że przyjadę do niej na calutki dzionek jak do końca wyzdrowieje. I staram się cieplutko ubierać i dbać o siebie. Nie proszę nawet Mamy o wyjście na dworek. To byłoby nierozsądne z mojej strony. W nagrodę za moją "dzielność" tatuś kupił mi ostatnią książeczkę z mojej ulubionej serii. Byłam wniebowzięta z tego powodu. Niestety wczoraj z powodu baniek tylko zdążyłam rzucić na nią oczkiem. Ale już wiem że jest ciekawa. Nie mogę się doczekać dzisiejszego czytania. Będę uciakać bo Mamusia mnie woła. Chyba pora na spanko a ja jak zwykle nic a nic nie jestem śpiąca. Mogłabym tak hasać do samej północy. Ale nic z tego. Ooooo!Mama już szukuje łóżeczko. Muszę powoli uciekac. Obiecuję jutro tez napisać Wam choć kilka słów. Mam nadzieję że nie przynudzam zbytnio. Całusy i do juterka.Martusia
Dodane przez MARTĘ dnia 27 lutego 2010 roku. Godzinka 20:32
Witam serdecznie w ten środowy wieczorek. Przepraszam Was bardzo, że wczoraj nic nie pisałam, ale byłam bardzo zajęta. Wczoraj byłam calutki dzionek z Mamą i Tatą, ja wprost uwielbiam takie dni. Dziś trochę kręciłam się w ciągu dnia po kuchni. Nie będę kryła że z cautkich sił pomagałam mojej Mamusi. Muszę się Wam przy okazji do czegoś przyznać. Chciałam bowiem sobie utrzeć smaczne jabłuszko ale tarka pomyliła mi się z durszlakiem:))))) Hihihi zdarza się. Uważam, że każdemu mogła się przytrafić taka pomyłka. Po prostu byłam mocno.....hmmm.....powiedzmy podekscytowana. Teraz już się nie pomylę. Całe szczęście, że Mama była czujna. Strach pomyśleć jak utarłabym to jabłuszko. Dziś Tato przywiózł mi obiecaną książeczkę z mojej ulubionej serii, mam już "Owoce", "Warzywa" a teraz dostałam "Leśne zwierzęta. Jestem wprost wniebowzięta, bowiem tamte książeczki już mi sie trochę nudziły,ciągle to samo. A ja znam już wszystkie ważniejsze owoce i warzywa. Kolory rozpoznaje już dawno.A wszystko dzięki tym książeczkom. Jak fajnie.... Dziś troszkę śpiewałam, Mamie chyba się podobało, cały czas się uśmiechała i klaskała żebym czasami nie zgubiła rytmu podczas moich popisów:). Ale na taniec to jestem jeszcze zdecydowanie za słabiutka. Ale jak nabiorę sił po chorobie to odbije sobie te moje"spokojne" dni. Zadziwię rodziców swoją energią. W sumie to już lepiej się czuję ale nic im na razie nie mowię, bo fajnie jest troszkę poleniuchwać. Odzyskałam już apetyt, jeszcze wczoraj nie miałam na nic "smaka" a dziś.....proszę taka miła odmiana. Spałaszowałam smaczną kanapeczkę, troszkę wzmacniającego rosołeczku, moje ukochane frytki, w miedzyczasie złapałam coś "na ząb"-troszkę serka. Dobrze że Mama nie dałą mi dziś kaszki, już mi się przejadła. Za to wreszcie zaczęła znowu smakować mi czekolada. A już byłam załamana, że mój nazwijny go "czekoladowstręt" będzie wieczny. Dopiero by było...... Ale mam dobry humorek bo okazało się ze się myliłam. i bardzo się z tego cieszę. Fajnie mi się opowiada ale musze już lecieć bo mamusia mnie woła muszę umyć ząbki przed snem. W rytm piosenki oczywiscie. Szczotka pasta kubek ciepła woda..... Ooooo! Już Mama śpiewa. Znikam. Miłego wieczorku i przyjemnego czwartkowego dzionka. Przesyłam Wam słodkie całuski.Do juterka.Wasza Marta
Dodane przez MARTĘ dnia 24 lutego 2010 roku. Godzinka 19:11
Witam wszystkich bardzo serdecznie i przesyłam całuski. Chciałabym powiedzieć tutaj choć kilka słówek o sobie. Urodziłam się dnia 25 marca 2008 roku w Nowym Mieście nad Pilicą. Rodzice zdecydowali się dać mi na imię Marta i muszę przyznać, że to imię "nawet" mi się podoba. Mogłam z pewnością gorzej trafić a zresztą imienia tak jak rodziców się nie wybiera:))))więc........uznajmy że to imię do mnie pasuje. Jestem troszkę rozbrykana i jak już wcześniej wspomniałam lubię zaglądać dosłownie wszędzie. Dlatego nie końca lubię zimę brakuje mi bowiem częstych wypadów na podwórko. Cóż robić. Pocieszam się jednak że już niedługo wszystko się zmieni. Słonko bowiem coraz wyżej każdego dnia. I mocno przygrzewa. Cudownie! Ale wróćmy do mojej malutkiej osoby. W moim życiu bardzo dużo się dzieje. Nie mam jeszcze 24 miesięcy a już nauczyłam się najpierw raczkować, choć niechętnie i w bólach, z chodzeniem muszę przyznać było już znacznie lepiej. Dopiero jadnak bieganie dało mi pełnię szczęścia a taniec jest cudowny. Rodzice mówią że zabawnie się ruszam ale podpatruje ich jak czasem zatańczą i dzięki temu idzie mi coraz lepiej. Tylko czasem piosenki są zbyt szybkie i muszę klapnąć sobie na podłodze. Nie uwierzycie ale takie mnie nagle dopada zmęczenie. A wtedy rodzice się ze mnie śmieją. Czy oni się nie męczą. Hmmmmm, nie jestem do końca przekonana. Ale śmiech to zdrowie więc ich nie powstrzymuje. C jeszcze jest takiego cudownego o czym już wiem? Jest wiele takich rzeczy więc powiem tylko kilka słów: jajka z nieszpodzianką, Kubuś Play ( najpyszniejszy taki różowy chyba malinowy-za małe literki drukują i nie mogę dokładnie odczytać:))), kaszka mleczno-ryżowa, książeczki do czytania wieczorkiem po podusi i bajeczki. Te ostatnie wprost uwielbiam. Pierwszą bajką jaką oglądałam był czeski Krecik ( albo Kretik sama nie wiem). Może faktycznie jest małomówny ale za to energiczny, zaradny, ma doskonałę pomysły i dobre serduszko. Uwielbiam go. Jednak teraz pojawiły się inne bajki. A ja naiwna myślałam kiedyś ze istnieje tylko Krecik. Duży błąd. No nic. Mówi się trudno. Teraz przerzuciłam się na inne bajkowe hity, zwłaszcza Boba Budowniczego (psttttt tam też jest Marta-nawet podobna do mnie), Świnkę Pepę jest wpradzie dośc brzydka ale bardzooooo sympatyczna. Lubię też Domisie. Nie przypadł mi jednak do gustu Reksio. Tata krzyczał że to bedzie hit dla mnie.E tam jaki to tam hit? Wolę inne baje, a może do Reksia trzeba dorosnąć? Przekonam się niedługo. Fajnie mi się opowiada ale muszę kończyć bo muszę iść popilnować rodziców:))). Oczywiście żartuję, tak na poważnie to troszkę zgłodniałam muszę więc wycyganić coś pysznego na kolację. A potem pyk wskoczę do mojego cieplutkiego łóżeczka. I będę sobie śnić, śnić, śnić......Do zobaczenia niedługo. Papatki
Dodane przez MARTĘ dnia 22 lutego 2010 roku. Godzinka 20:08
Witam serdecznie na mojej stronie internetowej. Jestem Marta i za około miesiąc skończę 2 lata. Dziś miałam imieniny i rodzice calutki dzień mnie rozpieszczali, muszę przyznać że to bardzo miłe uczucie być wyjątkową. Szkoda tylko, że jestem troszkę chora ale z dnia na dzień coraz lepiej się czuję. Rodzice odczuwają to z pewnością, bowiem wszedzie jest mnie pełno. Nawet tam gdzie nie powinnam wcale wchodzić ale cóż mogę zrobić? To znacznie silniejsze ode mnie. Chce dotknąc wszystkiego i wszystko zobaczyć. Ech a oni tego nie potrafią czasem zrozumieć. Są kochani gdy starają się mnie powstrzymać przed jakimś głupstwem ale w końcu jestem dzieckiem i dzięki temu mam pewną taryfę ulgową. I skwapliwie to wykorzystuje, oczywiście z korzyścią dla siebie. Pozdrawiam wszystkich swych rówieśników, życząc wszystkiego dobrego podczas nadchodzących miejmy nadzieję jak najcieplejszych dni. Papatki:)))
Dodane przez MARTĘ dnia 22 lutego 2010 roku. Godzinka 19:11
Staram się aby jak najczęściej pojawiały się nowe zdjęcia ale muszę tu polegać na rodzicach a oni czasem bywają naprawdę zabiegani więc.....bądźcie dla mnie wyrozumiali. Będę w takich sytuacjach starała się nadrobić te zaległości. Obiecuję....Zapraszam do miłego buszowania. Wasza Marta
TUTAJ ZNAJDĄ SIĘ MOJE ULUBIONE WIERSZYKI ORAZ PIOSENECZKI KTÓRE WPADŁY MI W UCHO. MAM NADZIEJĘ ŻE W WASZE TEŻ CO NIEKTÓRE WPADNĄ.POZDRAWIAM.
OSTATNIO NAPISANE: 23 LUTEGO 2010 ROKU. GODZ. 11:13
Dzień doberek wszystkim. Dziś wstałam po wczorajszym dniu pełnym wrażeń. Był to fajny dizonek ale bardzo hmmmm "intensywny", więc dziś zapragnęłam się trochę zrelaksowac.Uprosiłam rodziców na malutki spacerek. Było fajnie tylko zbyt krótko:((( No cóż dobre i to, jak powrócę do pełni sił będę całe dnie spędzała na świeżym powietrzu. Nie mogę wprost doczekać się wiosny. Dziś rodzice pochwalili mnie, że zaczynam ładnie i dużo mówić. Hmmmm, wydawało mi się, że robię to już od dłuższego czasu. Fajnie mi się opowiada ale muszę lecieć na lekarstewko i pora na malutką drzemkę. Bardzo meczy mnie katarek ale może się uda zasnąć. Do zobaczenia niedługo. Cmoki słodkie. Martusia
OSTATNIO NAPISANE: 23 LUTEGO 2010 ROKU.GODZ. 14:05
Po spanku pora teraz na smaczniusi obiadek:))))))
KTO CHCE SIĘ ZE MNĄ SKONTAKTOWAĆ MUSI TO ZROBIĆ PRZEZ MOICH RODZICÓW JESTEM BOWIEM JESZCZE ZBYT MAŁA NA WŁASNY TELEFON KOMÓRKOWY.TAK MÓWIĄ CIĄGLE RODZICE. JA JESTEM JEDNAK INNEGO ZDANIA. CZY WIECIE JAK FAJNIE SIĘ BUSZUJE PO INTERNECIE? JAK TAM KOLOROWO TYLE CIEKAWYCH OBRAZKÓW.NIE WIEM CZEMU MAMA KAZAŁA MI STAMTĄD TAK SZYBKO WYCHODZIĆ. PRZECIEŻ TO CUDOWNE MIEJSCE. ALE KTO DO KOŃCA ZROZUMIE RODZICÓW. PSTTTT.POWIEM WAM W SEKRECIE ŻE JAK SIĘ UDA TO ZNOWU TAM ZAJRZĘ. CHOCIAŻ NA SEKUNDKĘ.
KONTAKT DO MOJEGO TATY:GG 2928909 (LEPIEJ WIECZOREM)
KONTAKT DO MOJEJ MAMUSI:GG 10575728 (NIE PISAĆ OKOŁO 12-13 AŻ DO 15 TEJ BO MAMUSIA NAJPIERW MNIE SŁODKO USYPIA A POTEM SZYKUJE OBIADEK)
Dodane przez MARTĘ dnia 22 lutego 2010 roku. Godzinka 20:02